60 rocznica mordu ks. B. Tuory

Godnie trwali przy Bogu

„Cierpienie kapłana ma zawsze Boży sens, gdyż jest on po­stawiony na znak.”

Ks. Prymas Stefan Wyszyński

Gdyby nam przyszło wybierać z okresu 400 lat istnienia pa­rafii fakt historyczny związany z życiem ludzi tworzących tę historię, wybór może być tylko jeden – męczeńska śmierć księdza Boguchwała Tuory i czterech jego współpracowni­ków. W nocy 2 kwietnia 1950 roku z Niedzieli Palmowej na ponie­działek Wielkiego Tygodnia, na plebanii w Poczesnej zostało zamordowanych pięć osób. Zadano im śmierć okrutną, uduszono. W dniu tym zamęczono następujące osoby:

Ks. Boguchwal Tuora lat 48
Józef Dzieża lat 49
Władysław Lompa lat 32
Władysława Szczepańska lat 38
Zofia Zielińska lat 55

W 1950 roku w naszej parafii w tygodniu przed Niedzie­lą Palmową odbywały się Misje Święte, pierwsze po wojnie. Uczestnictwo parafian było duże, liczba wiernych wzrastała z każdym dniem. Był to tydzień dla kościoła lokalnego nie­zmiernie żywy. Dla rodzin katolickich nie było na ten okres ważniejszej sprawy. Jednak dla ludzi wrażliwych radość z Misji Świętych była zakłócona nieznaną obawą, uczuciem czegoś niedobrego. Rankiem 2 kwietnia 1950 roku okrutna wieść sparaliżowała parafię. Zamordowano księdza Tuorę i jego współpracowników, pięć osób. Informacja ta docierała do ludzi w różnych okolicznościach. Budziła powszechny ból, rozpacz i trwogę. Zadawano sobie pytania: Czy to możliwe, po Misjach Świętych? Dlaczego? Kto?

Dwa najważniejsze pytania dotyczące tego dramatycznego wydarzenia to: Dlaczego? Kto? Był to początek lat pięćdziesiątych, ideologia bez Boga zaczy­nała nabierać rozmachu. Ówczesna komunistyczna władza uruchomiła potężną machinę do walki z kościołem katolic­kim, do ograniczenia jego roli.

Ksiądz Tuora był powszechnie lubianym, szanowanym ka­płanem, dobrze budował autorytet kościoła. Dlatego został wybrany jako jeden z pierwszych, którego należało ograni­czyć w działaniach. W latach wcześniejszych prześladowano go, nachodzono, przesłuchiwano, szykanowano, odbierano pieniądze z ofiar i kolędy. Cel był jeden, miał się bać! Najlepiej, jakby opuścił swoją parafię. Tak się nie stało. Zorganizował Misje Święte. Dla jego prze­śladowców to było już za wiele. Kto mógłby przypuszczać, że w swych planach mogą posunąć sic, tak przerażająco daleko. Zamordować!

Ktoś powie: „To nie możliwe, to potworne”. Jednak w tam­tych czasach skazywanie ludzi na śmierć w imię fałszywych idei stawało się czymś normalnym dla dzierżących władzę i trzeba mieć tego świadomość. Teraz po latach wiemy, że byli ci, co bezpośrednio mordowa­li i ci, którzy o tym decydowali, czyli przedstawiciele ówcze­snej władzy. To oni dali tym pierwszym iluzoryczne poczucie bezkarności. To oni sfingowali śledztwo. Zbrodnia ta została przypisana jednemu człowiekowi o nazwisku Omasta i taka jest „oficjalna” wersja do dnia dzisiejszego.

A już w pierwszym dniu po morderstwie wiedziano, że zbrod­nia ta była dobrze przygotowana. Mordercy to „swoi” wybra­ni, fanatyczni działacze naszej okolicy. Fakty w odniesieniu do tych ludzi są znane jako nieoficjalne. Wszyscy stanęli już przed Sędzią Najwyższym. Bezspornie wiadomo, że ktoś tych ludzi zorganizował, opętał. Dalsze ich życie pokazało, że to także w jakiś sposób ofiary tej zbrodni. Na samą myśl oraz postanowienie zabójstwa drgnęły sumienia najsłabszych, a może najmocniejszych. W wielkim strachu, w obawie o swoje życie poinformowali księdza Tu­orę o przygotowanej zbrodni. Informacja była dramatyczna. Czy wierzono w nią do końca? Tego nikt nie wie. Jedno jest pewne, zakładano najgorsze. Ksiądz Tuora odpra­wił wszystkie osoby, które były gośćmi parafii z racji Misji Świętych. Jego samopoczucie w Niedzielę Palmową było bar­dzo źle. Prośba księdza misjonarza na zakończenie misji, aby modlić się o zdrowie księdza proboszcza, wtedy dziwna, mia­ła swoje późniejsze wytłumaczenie.

Powiadomieni o przygotowywanej zbrodni współpracownicy księdza, mimo wszystko zostali. Ich decyzja była heroiczna. Najprawdopodobniej zakładano, że jak będą razem, to nie zrobią im krzywdy. Mordercy przyszli nocą i zadali wszystkim okrutną śmierć. Ksiądz Tuora mógłby wszystkiego uniknąć. Wybrał to drugie rozwiązanie, tak wielkie w decyzji. Postanowił zostać i został z nami po wieczne czasy. Rozumieli wielkość tego czynu nasi ojcowie. Oddali ostatnią przysługę w sposób tak liczny, że Poczesna po raz drugi nie miała zgromadzonych takich tłumów. Mimo patronatu organów prawa nad całą sprawą, sumienia tych co mordowali, odezwały się. To oni sami chcieli o tym opowiadać. Opowiadali różnym ludziom, byleby ich wysłu­chano. W wyniku zebranych informacji kształtuje się następujące stwierdzenie:

Ksiądz Tuora i jego współpracownicy oddali świadomie życie za wiarę i za kościół. Dlatego ich czyn powinniśmy otoczyć pamięcią. W czerwcu 1999 roku w Bydgoszczy w czasie swojej kolejnej VII pielgrzymki do ojczyzny Papież Jan Paweł apelował: „Spiszcie martyrologię XX wie­ku.”

W 2000 roku parafialny oddział Akcji Katolickiej odpowiadając w możliwej dla siebie formie na apel Ojca Świętego zorganizował uroczystość upamiętniającą 50­-lecie śmierci pomordowanych na plebanii w Poczesnej. Jednym z elementów tej uro­czystości było odsłonięcie tabli­cy ufundowanej przez parafian przypominającej to wydarzenie. Tablicę odsłonił ks. bp Antoni Długosz.